piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 2 (część 2)

Biegłam na zewnątrz aby złapać taxi, kiedy Justin czekał w środku, żeby nie dostać odmrożeń, lub czegoś gorszego. Zamówiłam taxi i kiedy czekałam na to aby pojechać, spojrzałam na Justina. On nadal był zdenerwowany. Jak frustrujące to było, wydawała się jasne, że nie był przyzwyczajony do zapominania żeby zabrać rzeczy. Prawdopodobnie cały czas starał robić się wszystko dobrze.

Nie mogłam powiedzieć że nie byłam zdenerwowana że Justin postanowił się do mnie przyczepić. To właśnie martwi mnie bardziej niż wszystko inne. Ale faktycznie czułam się całkiem miło mogąc mieć kogoś ze sobą, aby wiedzieć że nie jestem sama. Zasygnalizowałam do  niego żeby przyszedł, kiedy taksówkarz
zatrzymał się i zaczął ładować nasze bagaże do bagażnika samochodu.

Przeszedł przez drzwi i mogłam zobaczyć kiedy zimno w niego uderzyło. On natychmiast zaczął się bardziej garbić, i włożył ręce do kieszeni bluzy z kapturem, jego twarz się lekko zmarszczyła. Zaśmiałam się cicho na jego dyskomfort, i dostałam olśnienia.
Ja pozwoliłam mu wejść pierwszemu do taksówki kiedy ja weszłam on pocierał swoje ręce, próbując
stworzyć trochę ciepła dla siebie. Taksówkarz zjechał na siedzeniu.

- Gdzie? - zapytał, ale to zabrzmiało bardziej jak 'whey to?'*.
Nie słyszałam dużo akcentu Kiwi na lotnisku, ale teraz, słysząc ten brzęk sprawia fakt że ja faktycznie rejestruje moje myśli  w New Zealand. Uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy.

- Najbliższy sklep odzieżowy proszę - powiedziałam.
Justin odwrócił się do mnie, jego twarz zdobił łagodny uśmiech. - Dlaczego się uśmiechasz?
Przygryzła wargę, cały czas się uśmiechając. - Jesteśmy w New Zealand! Jak myślisz dlaczego się uśmiecham?
On odpowiedział mi z uśmiechem pasującym mój.

Dziesięć minut później zatrzymaliśmy się przy sklepie. To był Abercrombie. Podziękowałam taksówkarzowi i zapytałam czy może poczekać aż wrócimy. Chcemy być szybcy.
Pobiegliśmy i poszliśmy prosto do przedziału z kurtkami. Jeden fioletowy na końcu regału wpadł mi w oko.
Był to głęboki fiole, więc był dobry dla faceta.

- Powinieneś wziąć ten. Fioletowy to mój ulubiony kolor.
Wziął ją z wieszaka i uśmiechnął się. - Mój też.
Uniosłam brwi kiedy zbliżyliśmy się do biurka. - Naprawdę?
Zaśmiał się kiedy podawał kasierowi pieniądze. - Masz z tym jakiś problem?
Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową, lecz dodałam. - Wiesz że fioletowy jest międzynarodowym kolorem gejów, prawda?

Wsadził resztę do kieszeni i odwrócił się do mnie z rozbawionym uśmiechem. - Tak ale Sophia, Ja nie jestem gejem. A nawet gdybym był, jedno spojrzenie na Ciebie i już bym się zmienił, wszystko jedno.
Śmiałam się na głos i mały rumieniec wkradł się na moją twarz przez jego komplement. Weszliśmy z powrotem do taxi, wolniej tym razem, ponieważ Justin nie musiał biegać z zimna. Miałam szanse aby rozejrzeć się dookoła. Pierwsza rzecz która zwróciła moją uwagę były góry. One były absolutnie piękne.
Biały koc okrywał je od góry do dołu, a ja chciałbym móc po prostu wyciągnąć rękę i go dotknąć.

- Jako pierwsza rzecz pójdźmy jutro na narty, dobrze?
Justin uśmiechnął się - Więc zakładasz że umiem jeździć na nartach?
Wywróciłam oczami. - Dorastałeś w Kanadzie.

- Aha ! - zawołał kiedy wślizgnęliśmy się do taksówki - Wiedziałem, że jesteś większą fanką niż udawałaś.
Zaśmiałam się  - To jest wiedza ogólna, nie pochlebiaj sobie.

Kontynuowałam podziwianie widoków przez okno, całą drogę do hotelu. Kiedy dojechaliśmy powiedziałam - Ten kraj jest taki piękny.
Justin skinął glową - I myślę, że mógłbym naliczyć tutaj milion owiec.
Zaśmiałam się - Wiesz, że jest tutaj większa populacja owiec niż ludzi ?
- Z tego ile tu naliczyłem, tak szczerze nie trudno w to uwierzyć.

Justin uparł się by zapłacić za taksówkę, a potem poszliśmy do hotelu. To był mały uroczy hotel - niezbyt ekstrawagancki, ale mimo to nie tani. Wnętrze było takie same jak w każdym hotelu w Ameryce. Podeszłam do lady - Dzień dobry.
Kobieta przede mną uśmiechnęła się - Witaj, jak mogę Ci pomóc ?
- Proszę sprawdzić. Nazwisko/Imię Linde.

Kobieta klikała na klawiaturze kilka sekund zanim powiedziała - Mam. Już zapłaciłaś za noc w pokoju. Tutaj jest klucz - podała mi małą kartę, która była kluczem - Czwarte piętro, pokój 93.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.

Justin podszedł kiedy skończyłam - Jeden pokój dla jednej osoby, proszę.
- Zarezerwowałeś go już ? - przygryzł wargę i pokręcił głową. Kobieta nagle zmarszczyła brwi - niedobrze - Bardzo mi przykro, wszystko jest zarezerwowane. Nie ma wolnych pokoi.
Justin westchnął - Okej, dziękuję.
- Przykro mi.

Zachichotałam i podeszłam do niego - Nigdy o tym nie pomyślałeś rezerwując samolot, prawda ? - pokręcił głową z żałosnym śmiechem.Podeszłam do kobiety - Może pani dopisać inną osobę do mojego pokoju ? On zostanie ze mną - uśmiechnęła się i skinęła głową.

Wróciłam z powrotem do Justina, który miał na twarzy wdzięczny uśmiech - Dziękuje.
Uśmiechnęłam się - Co ? Myślałeś, że mam zamiar pozwolić Ci oddzielić się do innego hotelu po tym jak pojechałeś za mną przez pół świata ? Nie wydaje mi się.

Pokój był ciekaw, jak reszta hotelu. Było łóżko, rozkładana kanapa, mała lodówka i telewizor. To było dobre na czas, który mieliśmy tu spędzić.
Justin postawił swoje torby w drzwiach i rozejrzał się po pokoju - Więc, w takim razie ty śpisz na kanapie.
Zaśmiałam się i rzuciłam swoje torby na środek podwójnego łóżka - Dobry żart, Bieber - nie odwróciłam się ale usłyszałam jego śmiech kiedy szłam sprawdzić łazienkę.

Poczułam zapach mydła kiedy Justin zawołał - Hej, chcesz iść teraz na obiad, masz czas ?
Wzruszyłam ramionami, choć nie mógł mnie zobaczyć - Oczywiście, powiedziałam, że będę miała, prawda ?
- Yep, powiedziałaś. Przygotuj się - zawołał.

Justin nawet nie wiedział by wziąć kurtkę, jak może wiedzieć gdzie pójść na obiad ? - Dokąd idziemy ?
Usłyszałam jego śmiech z wnętrza pokoju - Przejdziemy przez ten most kiedy się do niego dostaniemy. Po prostu się uszykuj.

Uśmiechnęłam się i zrobiłam tak jak powiedział. Wzięłam prysznic i przygotowałam się kiedy była kolej Justina na wzięcie prysznica. Ubrałam moje czarne jeansy i mój powiewny, fioletowy top z długimi rękawami. Nałożyłam delikatny makijaż i wysuszyłam włosy. Justin wziął swoje ubrania do łazienki i zmienił je tam.

Wrócił z powrotem i uśmiechnął się do mnie - Cóż, nie można wyglądać tak pięknie.
- Dlaczego, dziękuje. Teraz chodźmy jeść.

Justin podobno wykonał parę telefonów kiedy ja brałam prysznic i znalazł restaurację oraz zadzwonił po taksówkę. Jechaliśmy parę minut zanim dojechaliśmy do małego klubu, który wyglądał ciepło i wygodnie, dym z komina tańczył na zewnątrz w powietrzu i intensywne światła wychodziły z okien. Ludzie rozmawiali, śmiali się i jedli przez szybę. Zastanawiałam się jak Justin znalazł takie niesamowite miejsce przypadkowo.
Ale przypomniałam sobie, że stara się być perfekcjonistą. Nasze ręce muskały się o siebie kiedy szliśmy do środka to mały drobiazg, który stanął na czele mojego umysłu. Chciałam dosięgnąć i spleść nasze ręce, ale mój rozsądek powiedział by tego nie robić.

Weszliśmy do środka zapoznając się z dźwiękiem prowadzonych rozmów i lekceważących żartów. Uśmiechnęłam się przez niesamowite uczucia, które dawało to miejsce.
- Dla dwojga - Justin uśmiechnął się do kelnerki.
Skinęła głową patrząc z udawanym uśmiechem na zatapetowanej twarzy i poprowadziła nas w kierunku tyłów sali. Przyjęła nasze zamówienie na burgery i frytki i zostawiła nas samych. Uśmiechnęłam się do Justina

- To miejsce jest naprawdę miłe.
Uśmiechnął się do mnie z powrotem - Podoba Ci się ? Jest dość przypadkowe.
Popatrzyłam naokoło na roześmiane twarze - Myślę, że wszystkie uczucia sprawiają, że jest niesamowite. Jest takie jasne i ciepłe.
- Jak ty - powiedział.

Zmarszczyłam brwi i wstydliwy uśmiech uformował się na mojej twarzy - Nie jestem taka*.
Zaśmiał się - Jesteś bardzo. Przez cały ten czas jaki Cię znam...
- ...masz na myśli cały dzień i pół ?
- Nie dasz rady wytrzymać nawet pięciu minut bez uśmiechu albo śmiania się - dokończył, kompletnie ignorując to, że mu przerwałam.

Spojrzałam w dół kiedy rumieniec wkradł się na mój policzek - Myślę, że tak. Staram się być szczęśliwa, bo uważam smutek za bezużyteczne uczucie.
- Zgadzam się.

Ponownie rozejrzałam się wkoło i wygadałam się zanim pomyślałam - Mój brat pokochałby miejsce jak to.
- Masz brata ?
Chciałam zasłonić dłonią usta,ale to by tylko sprawiło, że zapytałby dlaczego nie chcę mówić o swojej rodzinie. Więc tylko skinęłam - Starszego brata.
- Podoba Ci się to, że masz starszego brata ? Nie wiem jak to jest bo ja jestem najstarszy.
Próbowałam utrzymać uśmiech na mojej twarzy kiedy mówiłam - Podobało - dobrze jest mieć zawsze kogoś koło siebie. Kto Cię ochroni.
Justin podniósł swoje brwi - Och, więc jest opiekuńczy. Co robił, gdy się dowiedział, że wybierasz się sama w podróż ?

To było najtrudniejsze pytanie, na jakie kiedykolwiek musiałam odpowiedzieć, wciąż się uśmiechałam kiedy mówiłam - Był zdenerwowany, ale dał spokój - pokręciłam głową by usunąć z głowy obraz łzawych oczu mojego brata.
Zanim Justin mógł zadać mi więcej trudnych pytań, kelnerka przyniosła nam jedzenie. Justin patrzył na kelnerkę kiedy ta kładła nasze jedzenie - Mogę dostać piwo ? - skinęła, a Justin odwrócił się w moją stronę - Też chcesz ?
Przygryzłam wargę i potrząsnęłam głową - Poproszę wodę - Tak rozpaczliwie chciałam piwo. Ale nie mogę mieszać alkoholu z lekami. Klenerka ponownie skinęła i wyszła.

- Czy to normalne by przez całe nasze bycie w restauracji nie powiedzieć słowa ? - Justin zachichotał.
Zaśmiałam się i zorientowałam, że kobieta nic nie powiedziała od kiedy weszliśmy- Wiesz jak mówią, lepiej dla wszystkich by myśleć, że jesteś głupi niż otwierać buzie i dawać im dowody na to, że mają rację.
Uśmiechnął się - Tak naprawdę nigdy o tym nie słyszałem.
- Mimo to, to jest dobre, prawda ?

Zaśmiał się i skinął głową. Dokończyliśmy obiad w komfortowej rozmowie, poznając się lepiej. Kiedy przyszedł czas by zapłacić, spostrzegłam, że nie chciałam by to się skończyło. Chciałam zostać w tym budynku na zawsze z Justinem, jedząc hamburgery i śmiejąc się.
- Chcesz iść na mały spacer zanim wrócimy z powrotem do hotelu ? - Justin zapytał kiedy zbliżaliśmy się do drzwi.

Skinęłam, chociaż będzie mi zimno, to na pewno będzie przyjemne. Wyszliśmy z restauracji i spacerowaliśmy po małym mieście, w którym byliśmy. Wydawało się dość ruchliwe, z ludźmi spacerującymi wkoło, rozmawiającymi i kupującymi. Wskazywaliśmy na okna, które podobają nam się najbardziej, jak mówiliśmy i śmialiśmy argumentując to z wielkim akcentem kiwi.

Justin nagle wskazał na mały park, przyozdobiony w grubą warstwę śniegu - Chcesz zrobić bałwana ?
Zachichotałam i skinęłam biegnąc w stronę parku. Usłyszałam śmiech Justina kiedy był za mną. Dotarliśmy do parku i zaczęłam robić dolną część. Justin poszedł w moje ślady i zaczął turlać środkową część.
- Och dalej, moja babcia może szybciej turlać niż ty ! - droczyłam się z nim kiedy prawie kończyłam kulać moją, a Justin nie był nawet blisko skończenia swojej.

Wstał i posłał mi piorunujące spojrzenie. Wystawiłam mu język - Dostaniesz za swoje. I tak rozpoczęła się walka na śnieżki. Oczywiście Justin wygrał.
Udało nam się skończyć bałwana po pół godzinnym turlaniu, z przerwą na walkę na śnieżki - To zabiera wieczność.

Justin się zaśmiał - Myślę, że jest skończony.
Zmarszczyłam na niego brwi - Nie ma głowy.
- Pozwolę sobie być innego zdania - powiedział kiedy poszedł naokoło i lekko przykucnął za bałwanem, kładąc głowę na szczycie. To była najbardziej zabawna rzecz jaką udało mi się zobaczyć od dłuższego czasu.

Wybuchnęłam śmiechem, ale udało mi się wydusić - Nie ruszaj się ! Nie ruszaj ! - wzięłam mój telefon i zrobiłam dwa zdjęcia.
Justin zachichotał - Ty też musisz mieć zdjęcie.

Patrzyłam co robi, ale nie musiałam kucać by umieścić głowę na szczycie. Zrobił zdjęcie chichotając. Uśmiechał się kiedy do mnie podszedł, moja głowa wciąż była na szczycie 'bałwana'. Jego uśmiech stał się delikatniejszy kiedy przybliżał się do mnie. Powiedział tak cicho jakby szeptał - Jesteś najsłodszym bałwanem jakiego kiedykolwiek widziałem, Sophia.

A potem pochylił się i mnie pocałował.
Mój brzuch wybuchł motylami, przez te parę sekund kiedy jego usta były na moich, uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy kiedy się odsunął.Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha.

Trzymaliśmy się za ręce w drodze do taksówki, ale nie pocałowaliśmy przez resztę wieczoru. Mimo to zachowaliśmy uśmiech, a ja tak strasznie chciałam go pocałować. Ale podobało mi się, że nie próbował znowu, bo to nie powinno było się zdarzyć.

Ten romans zakończy się w Nowej Zelandii, ale starałam się o tym nie myśleć, bo miałam zamiar się tym cieszyć zanim się skończy.

Przed spaniem wyciągnęłam moją listę i skreśliłam numer 65: Mieć pocałunek, który sprawi, że się po nim uśmiechniesz.

***
Okay, tak wiem że rozdział miał być do wtorku PRZEPRASZAM !

Bijemy brawa dla wspaniałej, najukochańszej, najcudowniejszej @Danger_Loverr ♥
Gdyby nie ona to rozdziały by nie było.
Beli aka The Best Friend Ever ♥
Kocham Cię ♥

No to do następnego ♥

P.S. Nie wiem kiedy będzie, lecz postaram się go dodać w następnym tygodniu.
Przepraszam że musicie tyle czekać na rozdziały ;(

Jeszcze raz dziękuję @Danger_loverr jesteś kochana ♥

P.S. JEŚLI CHCE BYĆ INFORMOWANI TO ZAPISUJCIE SIĘ DO ZAKŁADKI INFORMOWANI

♥ KOCHAM WAS ♥
@luvv_biebs

1 komentarz:

  1. Heeej ! :)
    Chciałam Cię serdecznie zaprosić na bloga http://third-timee.blogspot.com/. Piszę amatorsko, ale się staram.
    Byłoby mi bardzo miło, gdybyś wyraziła swoją opinię w komentarzu na blogu :>.
    Pozdrawiam i całuję. ;*

    OdpowiedzUsuń