Dzisiaj był numer osiemdziesiąt pięć, i byłam podekscytowana. To była jedna z najbardziej ekscytujących rzeczy na liście. Zobaczyć jednego z ulubionych artystów na koncercie. Kiedy pisałam listę, zdecydowałam że dowolny koncert będzie najbliższy numerowi osiemdziesiąt cztery gdzie będę. Właśnie zaczęłam odwiedzać Nowy York aby zjeść hot doga od jednego ze sprzedawców na ulicy, najbliższym wykonawcą był Justin Bieber w New Jersey.
Widocznie mój czas był idealny, ponieważ to był jego ostatni dzień trasy na lato, i był to zdecydowanie jeden z moich ulubionych. Ale, ponieważ było to na ostatnią chwilę, musiałam zapłacić dużo pieniędzy, aby dostać przedni rząd i wejście za kulisy. To położyło mały ubytek w moich oszczędnościach na tą przygodę, ale nie na tyle duże aby mnie przed tym zatrzymało.
Jak tylko jadłam mojego hotdoga, pojechałam na lotnisko i zabukowałam pierwszy lot do New Jersey. Przyjechałam z wystarczającą ilością czasu żeby wypożyczyć samochód, i być na koncercie pół godziny wcześniej.
Wyskoczyłam z samochody z torba podręczną na moim ramieniu, i zablokowałam drzwi, grupie ludzi idących do wyjścia. Czekałam w kolejce po dziesięciu minutach, słuchania ekscytujących się dziewcząt w połowie mojego wieku, wybuchały na samą myśl o zobaczeniu Justina Biebera na żywo na koncercie. Uśmiechałam się na ich beztroskie postawy,chciałam podążać ich śladem. To był cel mojej przygody, mimo wszystko, aby zapomnieć o wszystkim, i po prostu zrobić rzeczy które zawsze chciałm zrobić.
Ochrona z przody wzięła mój bilet, i popchnęła mnie do kobiety ze schowka, kiedy zobaczył że mam być za kulisami. Była ona tego samego wzrostu co ja, ołówkową spódniczkę i stylowy przycisk na koszuli. Nie potrafię powiedzieć, jakiego koloru były jej włosy w słabym świetle na stadionie, próbowałam usłyszeć jej głos w trakcie wrzasków podekscytowanych dziewczyn wokól mnie. Po kilku sekundach próbowałam krzyczeć przez hałas, lecz ona po prostu się zaśmiała i pokazała na mnie abym za nią poszła.
Skręciłyśmy przez tłum i zachowałam moje oczy na jej czarnych korkach, mając nadzieję że nie zgubię jej po drodze. Po kilku minutach tkania wokól ludzi, doszłyśmy do ogromniej bramy, strzeżonej przez ochroniarzy. Ona pokazała im swoją przepustkę, i powiedziała im że jestem z nią. Skinęli głowami i otworzyli drzwi pozwalają nam wejść.
Jak tylko drzwi trzasnęły za nami, zapadła kompletna cisza. To był tylko kontrast z woliumów zrobiony aby się tak czuć, ponieważ jeśli się przysłuchałam, mogłam usłyszeć dziewczyny krzyczące na zewnątrz, lecz było to stłumione.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie i zaczęła mówić, jej głos odbijał się os ścian pustego holu w którym byłyśmy.
- Przepraszam - Zaśmiała się cicho. - Jestem Rose, menager za kulis. - wyciągnęła rękę.
Podałam ją grzecznie, uśmiech zlustriował jej łaskę na twarzy.
- To nie tak można coś z tym zrobić, nie trzeba przepraszać. Jestem Sophia.
Puściła moją rękę.
-Miło cie poznać, Spohia. - odwróciła się i zaczęła iść w dół holu.
-Chodźmy i rozmawiajmy. - Zatopiona wraz za nią a ona kontynuowała - Teraz, co chcesz zrobić, spotkać teraz szybko Justina, iść na swoje miejsce, a potem wrócić i zobaczyć go ponownie?
Nie odpowiedziałam, byłam zbyt zajęta obracaniem głowy i patrzeniem na wszystkie drzwi które mijałyśmy, widząc strój po stroju, osobę po osobie. Mogłabym pomóc ale kwestionując fakt że to wszystko było dla osiemnastoletniego chłopaka.
Pomimo mojego milczenia, Rose kontynuowała.
- Czy chcesz oglądać koncert ze skrzydła. Możesz zdecydować się na spotkanie z nim teraz, i zobaczyć się z nim po. Naprawdę to wszystko dla Ciebie.
Potrząsnęłam głową aby to wyczyścić. Musiałam przestać próbować wchłonąć każde doświadczenie, i żyć tym.
- Um, myślę że chcę go teraz spotkać, oglądać koncert ze skrzydła, i zobaczyć go po. - powiedziałam. - Jeśli tak jest okay.
Uśmiechnęła się - Dobry wybór. Więc dostanę się teraz do jego garderoby.
Dalej szłyśmy holem przez następne dwie lub trzy minuty, zanim Rose zatrzymała się drzwiami, cicho zapukała i powiedziała żartobliwym głosem.
- Jesteś przyzwoity?
Przytłumiony z drugiej strony drzwi głos był głęboki, brzmiał trochę szorstko.
- Tak, Rose.
Zaśmiała się cicho przed ponownym mówieniem, w tym samym tonie.
-Przyzwoity dla nieznajomego?
To sprawiło, jak założyłam Justin Bieber zaśmiał się.
-Tak, Rose. Przyzwoity dla nieznajomego.
Ta flirtowna wymiana zdań sprawiła mi pytanie czy między nimi coś jest, co wydawało się być jasne, różnica wieku między nimi. Rose wypuściła wstydliwy chichot, który mniej lub bardziej potwierdził moje podejrzenia, i otworzyłam drzwi.
Pan Bieber był ubrany w białe obcisłe Jeansy, fioletową koszulkę i białą bluzę, ten strój był mi dobrze znany, widziałam to w jego reklamach w TV. Lekko się do mnie uśmiechną. Rose zaczęła mówić.
-To jest Sophia. Tylko ona ma dzisiaj miejsca za kulismi. Możecie się poznać zanim wyjdziesz na scenę.
Skinął jej mówiąc że zrozumiał.
- Cool, dziękuje Rose.
Uśmiechnęła się i zaczęła wychodzić za drzwi do wyjścia
- Nie ma problemu.
Drzwi zamknęły się i Justin zwrócił swoja uwagę na mnie. Był piękny, sposób w jaki jego szczęka była ustawiona, kolor jego włosów i prawie złote oczy. Podszedł i wystawił rękę.
- Hi, Jestem Justin.
Chwyciłam jego rękę i uśmiechnęłam się.
-Sophia. Ja wspomniano już wcześniej. - jego ręce były zrogowaciałe, znak prawdziwego muzyka. Ten mały fakt spowodował że zaczęłam myśleć o numerze dziewięćdziesiąt dwa z mojej listy 'Nauczyć się jak gra się na gitarze'
Uśmiechnął się i zapytał
- Jesteś podekscytowana dzisiejszym występem?
To pytanie zabrzmiało bardzo retorycznie, jakby mówił je miliony razy do różnych dziewczyn, które spotkał za kulismi, jakie prawdopodobnie miał.
Skinęłam głową.
- Bardzo. Była na wielu koncertach, ale nigdy nie oglądałam ani jednego ze skrzydeł.
Jego brwi złączyły się razem, zagubione w moim komentarzu.
- Zdecydowałaś aby oglądać ze skrzydeł. O wiele lepszy widok otrzymasz z rzędu.
Wzruszyłam ramionami.
- Jak powiedziałam przedtem, Byłam na wielu koncertach. Oglądałam z bardzo daleka lub bardzo z bliska. Nigdy nie oglądałam ze skrzydeł. To będzie przeżycie.
Jego brwi przeniosły się z miejsca ich z zagubienia, do zaciekawienia.
- Ile z tych koncertów było moje?
Zaśmiałam się cicho, ponieważ byłam lekko zażenowana moją odpowiedzią.
- Przepraszam ale żaden. To jest mój pierwszy koncert Justina Biebera.
Uśmiechnął się i niemal z ulgą spojrzał na fakt że nie jestem wielkim, szalonym, fanem.
- Więc jakie były tamte koncerty?
Przygryzłam moja wargę starając się przypomnieć wszystkie z nich. Mój tata zabierał mnie na prawie wszystkie z nich, uczył mnie jego gustu muzycznego. Poczułam nagły przypływ smutku kiedy pomyślałam o moim ojcu, szybko wyrzuciłam wspomnienia. Punktem tej przygody miało być bycie szczęśliwym.
- Byłam na wielu koncertach Paula McCartneya, i na kilku Rolling Stones również. Na jednym albo dwóch Aretha Franklina.
Uniósł swoje brwi w zdziwieniu.
-Byłaś na nich z własnej woli?
Zaśmiałam się z niedowierzaniem.
- Mój tata zabierał mnie, w nadziei, że będę rozwijać ten sam gust muzyczny.
- I rozwinęłaś?
Przygryzłam wargę.
- W pewnym sensie. Jedyna muzyka którą mi pokazał i mi się naprawdę spodobała było The Beatles.
Uśmiechnął się.
- Jeśli nie lubisz The Beatles, nie masz złego smaku, po prostu nie masz w ogóle żadnego smaku w muzyce.
Zaśmiałam się z jego wypowiedzi.
- Na pewno.
Było to ciche pukanie w drzwi, z taką samą czułością, jaką Rose użyła podczas pukania. Zastanawiałam się dlaczego wszyscy pukają tak cicho. Czy to dlatego że bali się mu przeszkodzić w tym co może robić. To pukanie doszło do mnie jak strach.
- Wchodź. - powiedział Justin.
Mężczyzna który był po dwudziestce, przy okazji jego włosy były ułożone i jego jeansy przylegały do jego nóg, otworzył drzwi i powiedział.
- Pięć minut do pokazania czasu Justin.
Uświadomiłam sobie że on też trzymał kartę, zastanawiało mnie ile osób faktycznie pracowało na jednym z tych koncertów.
Westchnęłam w głowie, zastanawiając się. To było takie jak zaczęłam moją małą przygodę.To tak jakby mój mózg chciał wcisnąć każdą informację.
Justin musiał błędnie zinterpretować moje westchnięcie i szybko powiedział.
- Nie martw się, po koncercie też będziemy mieli odpoczynek.
Uśmiechnęłam się na jego założenie. Ze już się do niego tak przywiązałam i myślałam o końcu naszej rozmowy i westchnęłam. Wiedziałam że on nie pomyśli o tym arogancko, po za tym co on może wiedzieć o tym co się dzieje w mojej głowie. Zdecydowałam się zagrać razem. Ze znajomym uśmiechem zapytałam.
- Obiecujesz?
Uśmiech który rozprzestrzenił się na jego twarzy był szczery. Był szczęśliwy że chciałam z nim więcej rozmawiać. Mój uśmiech odzwierciedla jego, byłam szczęśliwa ze on był szczęśliwy. On miał urok a my byliśmy zatrzaśnięci.
- Obiecuję. - on powiedział, uśmiech cały czas był na jego twarzy, pokazując jego wszytskie perłowo białe zęby. Podszedł i otworzył dla mnie drzwi. Kto powiedział że rycerskość umarła?
My dalej szliśmy długim korytarzem, głośny szum zsynchronizowanych krzyków staje się coraz głośniejszy. Mogłam praktycznie poczuć wszystkie emocje przechodzące prze moje ciało. Spojrzałam na twarz Justina, miał wyraz taki którego nigdy nie wiedziałam. Był on mieszanką szoku i emocji.
- co czujesz w tej chwili? - Krzycząc nieco ponad hałas. To było przypadkowe i raczej osobiste pytanie. Ale przestałam się obawiać o to co mówię jakieś trzy miesiące temu.
Nagle się uśmiechnął i zaczął podskakiwać w miejscu. Odwrócił się do mnie i powiedział.
- Adrenalinę. - po tym pobiegł na scenę.
Krzyki stały się nieprawdopodobnie głośniejsze kiedy dziewczyny pokazały ich nieśmiertelną miłość.
Oglądałam ze skrzydeł kiedy on latał po scenie, śpiewał jego sercem i grał na co najmniej czterech różnych instrumentach. Poruszał się jakby był tam urodzony, i musiał wystąpić z jego całego serca aby tam pozostać.
Gdzieś w środku tego całego szaleństwa, wyciągnęłam listę z mojej kieszeni. Delikatnie rozłożyłam podarty papier, nie chcąc stracić kawałka bez taśmy klejącej. Uśmiechnęłam się do zużytego pergaminu, gdy zdałam sobie sprawę jak wiele rzeczy zrobiłam odkąd opuściłam dom półtora miesiąca temu. Miałam osiem do końca. Miałam miesiąc do końca. To było idealne.
Mogę to zrobić z łatwością z czasem jaki miałam.
Wyciągnęłam długopis z mojej kieszeni i skreśliłam numer osiemdziesiąt pięć, z uśmiechem na twarzy. Jak tylko skończyłam włożyłam to z powrotem do mojej kieszeni, nie chcąc nawet myśleć o uracie tego.
Justin skończył jego ostania piosenkę i podszedł do skrzydeł, posłał całusy i pomachał z uwielbieniem do jego fanów. Uśmiechnął się uprzejmie kiedy jego oczy spotkały się z moimi.
- Jak Ci się podoba?
Uśmiechnęłam się.
- To było wspaniałe. Jesteś naprawdę dobry w tym co robisz.
Jego uśmiech się poszerzył.
-dziękuję. Wracajmy do garderoby zanim ludzie zaczną pytać mnie o rzeczy.
Poszłam za nim korytarzem.
- Jakie rzeczy?
Wzruszył ramionami z małym uśmieszkiem.
- Prysznic, pakowanie, wiesz, rzeczy które muszę robić.
Wypuściłam z siebie śmiech mając nadzieję że to żart. To znaczy mam nadzieję, że nikt nie miał mu powiedzieć aby wziął prysznic. Dotarliśmy do drzwi i otworzył je dla mnie po raz kolejny, nie był zmuszony do rycerskości, to było normalne.
Opadłam na kanapie po jednej stronie pokoju, a Justin usiadł na stole po przeciwnej stronie. To była niezręczna cisza przez kilka sekund kiedy Justin zaczął mówić.
- Jesteś naprawdę piękna, wiesz?
Uśmiechnęłam się na jego ofensywność.
- Ludzie zwykle nie mówią co myślą, wiesz?
- Ale ty tak - wezwał świadomie - Po prostu pytasz co masz na myśli bez strachu.
- I co?
- I to jest interesujące.
Wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego tracić czas na obawianie się o to co ludzie pomyślą? Dlaczego zadawać pytania chodzące po głowie, jeśli ktoś nie jest w stanie na nie odpowiedzieć?
Uśmiechnął się.
- Zgadam się. - ja odpowiedziałam tylko uśmiechem. On zaczął mówić dalej. - jak długo tu będziesz?
Cholera, to przypomniało mi że miałam samolot. Przygryzłam wargę.
- Godzinę.
Uniósł brwi pytająco.
- Dlaczego tak krótko?
- Mam kilka rzeczy do zrobienia. - uśmiechnęłam się.
- Jakich rzeczy?
- Osiem rzeczy.
Skrzywił się.
- Naprawdę chcę zabrać Cie na kolację czy coś.
Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Ja naprawdę muszę zrobić te osiem rzeczy.
Uniósł swoje brwi.
- To brzmi jak wymówka na to że nie chcesz ze mną iść.
Zaśmiałam się na jego oskarżenie.
- Ja nie kłamię, przysięgam. Poszłabym z Tobą na kolację, jeśli nie musiałabym robić tych rzeczy.
Milczał przez kilka sekund, zanim uśmiech wkradł się na jego twarz.
- Mogę Ci pomóc z tymi ośmioma rzeczami?
Zamrugałam.
- Nie znam Cię.
- Ale mogłabyś, jeśli pozwolisz mi pomóc z tymi rzeczami. - Powiedział, figlarny uśmiech wszedł na jego twarz, podszedł bliżej.
- Nie możesz mi pomóc z tymi rzeczami. - powiedziałam surowo. Nikt nie może mi pomóc.
Usiadł na kanapie obok mnie.
- Dlaczego nie? Jeśli to nie jest tylko wymówka to dlaczego nie?
Westchnęłam jak myślałam z normalnego powodu. Ponieważ nikt nie ma mi pomóc. To jest samotna podróż z tak wielu powodów. Nie możesz mi pomóc z wielu powodów.
- Ponieważ pierwsza jest w Nowej Zelandii.
Zwęził swoje oczy.
- Nie wierzę Ci.
- No cóż nie jesteś pierwszy. Bardziej, kolejny.
Potrząsnął głową z uśmiechem.
- Nie wierzę Ci.
Wzruszyłam ramionami.
- Dla mnie to naprawdę nie ma znaczenia czy mi wierzysz czy nie. W każdym razie nie masz żadnego powodu aby mi wierzyć.
Przygryzł swoją wargę.
- Gdzie jest twój bilet na samolot?
Wywróciłam oczami, ale nie mogłam się uśmiechnąć. Przewracałam w mojej ciemnej torebce, aż moje palce napotkały kawałek papieru. Wyciągnęłam go i podałam mu triumfalnie.
- Proszę bardzo.
Złapał kawałek papieru i uważnie się mu przyjrzał.
- Dobra, wierzę Ci.
- To dobrze. - Uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy w cisy przez kilka sekund, obydwoje próbowaliśmy coś powiedzieć. Przerwałam ciszę i jedno pytanie pojawiło się w mojej głowie.
- Czyli nie umawiasz się z panią Rose?
Justin szybko uniósł swoje brwi w zdziwieniu i otworzył usta.
- Ona ma ze sto lat.
Położyłam rękę na twarzy aby stłumić mój śmiech.
- Gorzej, Justin! Ona jest jak w latach dwudziestych, czy nawet starsza!
Jego twarz wykrzywiła się z obrzydzeniem.
- To jak pytanie czy umawiam się z jedną z przyjaciółek mojej mamy.
Mój uśmiech wykręcił się w jeden z zabawnych. Sposób w jaki patrzył kiedy był czymś zdenerwowany, był godny podziwu. Jego brwi złączyły się po środku, tworząc kilka małych kresek na jego czole, że chciałam podejść i je wygładzić, to rozbawienie powoduje że chce pozostać tam na zawsze.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Nie! - odpowiedział szybko. - Nie umawiam się z panią Rose. Ona jest jednym z menagerów scenicznych. Dlaczego tak pomyślałaś?
Mój uśmiech nieco opadł kiedy zdałam sobie sprawę że był nieświadomy.
- Ona bardzo z tobą flirtowała. To było zabawne.
Zaśmiał się. - nie nie było - wywróciłam oczami na jego łatwą odpowiedź. On zaczął się ponownie śmiać.
- Nie wywracaj na mnie oczami.
- Będę nimi wywracała kiedy będę chciała. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Patrzył prosto na mnie kiedy jego twarz się zdumiała. - Hej - powiedział cicho, jakby powiedział głośniej mogłoby coś przerwać. - mamy dopasowane oczy.
Zanim mogłam spojrzeć w jego oczy aby zobaczyć czy są naprawdę doapasowane do moich, on pociągnął m nie do lustra, po drugiej stronie pokoju. Światła świeciły z góry i boków lustra, sprawiając że oświecały nasze oczy.
To była prawda, obydwoje mamy tak samo brązowe oczy, są one prawie złote, uśmiechnęłam się kiedy spojrzałam na niego, i poczułam dziwne poczucie swobody. Patrzyłam w przód i w tył porównując je. Były jaśniejsze od moich, gdyż miały kontrast z moimi długimi lokami, przeciwnie do jego blond. Jakoś poczułam że na nim wyglądają one lepiej. Uśmiechnęłam się i powiedziałam cicho.
- One wyglądają lepiej na tobie.
Zaśmiał się i odwrócił, wyciągając rękę aby dotknąć mojego policzka. - Nie ma mowy.
Uśmiech pozostał na mojej twarzy, ale powiedziałam. - Naprawdę muszę iść. Muszę złapać samolot.
Jego uśmiech zrobił się smutny, i moje serce zamarło. - dobrze.
Wzięłam głęboki oddech i go wypuściłam.
- Naprawdę chciałbym Cię poznać, Sophia.
Moja twarz zlustrowała jego i powiedziałam - Ja też Justin, ja też.
--------
jksabcsakbca *--*
Mamy pierwszy rozdział ;) Jak się wam podoba?
Jeśli macie jakieś zastrzeżenia do tłumaczenia to napiszcie w komentarzu ;)
To jest pierwszy tekst który tłumaczę ;)
Bardzo zależy mi na waszej opinii ;)
A jeśli wam się spodobało i chcecie być informowani to zostawcie swoją nazwę w zakładce
'Informowani'
@luvv_biebs